NAKAGAWA Kirara
Rozpoczynać konkurs o 14:30 – cóż za komfort w – mimo wszystko – dyskomforcie bycia pierwszym uczestnikiem. Kirara Nakagawa, której właśnie przypadła ta tak nielubiana przez wytrawnych „konkursowiczów” pozycja na liście startowej, rozpoczęła swój występ Fantazją nr 2 G.Ph.Telemanna: jędrnym, jasnym brzmieniem tonacji G-dur w początkowym largo. Kolejne części w tempie allegro skrzypaczka konsekwentnie utrzymywała w stabilnym czasie muzycznym. Można by oczekiwać nieco więcej zróżnicowania w zakresie operowania barwą dźwięku i wibracją. Paganini – energetycznie i ofensywnie, aczkolwiek nasuwają się pewne wątpliwości dotyczące artykulacji. Był to również pierwszy konkursowy sprawdzian intonacji „w trudnych warunkach”, i nie mam pewności, jaką ocenę postawić uczestniczce. Ale zrzućmy to na karb stresu numeru startowego. W Wieniawskim zabrakło frazy, miękkości dźwięku. Skrzypaczka zanadto artykułowała poszczególne piony, na niekorzyść linii melodycznych. Środkowa sekwencja kaprysu aż zbyt stabilna w czasie. I wreszcie Przedświt Ignacego Zalewskiego – pierwsze z pierwszych wykonań. Obowiązkowy utwór jest zawsze wielkim wyzwaniem dla uczestników, szczególnie utwór napisany specjalnie z okazji konkursu. Japonka sprostała zadaniu odkrywania nowych przestrzeni w muzyce, obdarzając słuchaczy historią pełną barwnych emocji.
~ Katarzyna Duda
OMOTO Kazushi
W osobie drugiego uczestnika Konkursu na estradę wkroczyła młodość –18-letni Kazushi Omoto rozpoczął od zagranej rozświetlonym brzmieniem piątej Fantazji Telemanna. W poprawnym wykonaniu nieco brakowało mi wrażliwości na dźwięk, „czułości” we frazowaniu. Czyste harmonie były delikatnie zakłócone przez niedostatki intonacyjne. Czy potrzebny jest podwójny „auftakt” przed częściami/utworami w bardziej zwartym tempie? Zapewne to w jakiś sposób pomaga uczestnikowi. Kaprys Paganiniego wykonany zadowalająco. „Alla saltarella” Wieniawskiego – z młodzieńczym zapałem i pełen energii. Całe szczęście stres u młodego człowieka był słyszalny tylko podczas strojenia instrumentu, które za każdym razem następowało nieco zbyt szybko po zakończeniu kolejnych utworów. Przedświt – zupełnie inny niż u poprzedniczki. I właśnie o to chodzi w utworach obowiązkowych, aby móc zaobserwować, a czasami nawet zachwycić się osobowością artystyczną uczestnika konkursu. Tym ciekawsze jest to wyzwanie tu, gdyż uczestnicy muszą odkryć „nieodkryte”. Kazushi Omoto zaprezentował dzieło pełne kontrastów dynamicznych i barwowych. Co warte odnotowania – zdecydował się na wykonanie z pamięci.
~ Katarzyna Duda
ORLIK Michał
Pierwszy Polak w Konkursie rozpoczął swój występ melancholijnym f-moll w adagio – pierwszej części 3 Fantazji Telemanna, po którym przyszedł czas na energetyczne, ale uroczo lekkie presto z pięknie wyeksponowanymi myślami tematycznymi. Następnie krótki przerywnik – grave, a po nim taneczne vivace. Zaiste młody człowiek dojrzale operuje czasem, a Telemann w jego wykonaniu może zaspokoić wymagania słuchaczy oczekujących największego wysublimowania w muzyce. 17-ty Kaprys Paganiniego – dojrzałość muzyczna Michała Orlika zyskała towarzystwo wirtuozerii i polotu. Może tylko czasami brakowało lekkości w skrajnych „częściach”. No i oktawy – szybki jest młody skrzypek, co oczywiście trzeba potraktować jako niezaprzeczalny walor, ale gdyby dodać nieco precyzji – marzenie… W Kaprysie Wieniawskiego doszła jeszcze wielka ekspresja w brzmieniu, ale czy wszystkie środki były zadysponowane świadomie? Czasami było trochę „za bardzo”. Brawo za artykulację i odwagę. Ciemny, mroczny był „Przedświt” w wykonaniu młodego skrzypka, z nasyconymi, bolesnymi harmoniami. Ciekawą osobowość artystyczną przedstawia Michał Orlik swoją sztuką wykonawczą, z wielkim zainteresowaniem będę śledzić rozwój tak obiecującego młodego artysty.
~ Katarzyna Duda
PIETKIEWICZ Jan
Umiejętnie i z wyczuciem proporcji korzysta Jan Pietkiewicz z dobrodziejstw wykonawstwa „historycznie poinformowanego” – brawa za Telemanna. Piękne, niewymuszone frazowanie, gustownie wzbogacone ozdobnikami. Serce rośnie, słuchając takiej interpretacji, niezależnie od indywidualnych upodobań – w końcu w różnorodności tkwi piękno tego świata. W „Przedświcie” rozsmakował się uczestnik w barwach współbrzmień, z dojrzałością kształtując warstwę ekspresji – prawdziwie przemyślana interpretacja dzieła, pełna kolorów, czasu, emocji. Na uznanie zasługuje osobowość artystyczna młodego człowieka. Po bezmiarze pięknej muzyki przyszedł czas na sprawdzian zaawansowania technicznego. I kaprysy Paganiniego i Wieniawskiego okazały się dziełami wymagającymi również dla tego uczestnika Konkursu. Obiecująco rozpoczął Jan Pietkiewicz pierwszy z nich – op. 10 nr 7 Henryka Wieniawskiego, zabrakło jednak precyzji intonacji. Ale należy docenić długi oddech w muzyce i świadome kształtowanie frazy, aczkolwiek z pewną wyczuwalną obawą o „uciekający” czas. W ostatnim punkcie programu – 11 kaprysie Paganiniego nieco zabrakło blasku w początkowym C-dur, no i dała się odczuć pewna „zachowawczość”. No i nieśmiertelna intonacja…. Jednak trzeba zaznaczyć niezaprzeczalne walory tego wykonania, szczególnie Telemann pozostanie w mojej pamięci.
~ Katarzyna Duda
RZECHOWSKA Magdalena
Niełatwo jest rozpocząć występ konkursowy tak, aby dla słuchacza „czas się zatrzymał” – Magdalenie Rzechowskiej się to jak najbardziej udało. Grave z 6 Fantazji Telemanna „wciągało” bez reszty w głębię muzyki. Kolejna część – presto – godna podziwu plastyczność w kształtowaniu telemannowskiej polifonii. Melancholijna siciliana, i – na zakończenie tego punktu programu – allegro, z uroczym operowaniem czasem. To był kolejny, niezwykle interesujący Telemann dzisiejszego dnia. Kaprysy wykonane poprawnie, aczkolwiek nie bez pewnych niedokładności. Paganini niestety i tym razem nie przeszedł „kwalifikacji intonacyjnej”, a szkoda – ekspresja była prawdziwie absorbująca. Cieszy słuchacza i recenzenta, jak młodzież walczy z przeciwnościami, i wygrywa artystycznie. Wieniawski rozpoczął się pięknym dźwiękiem, z głębokim spokojem. Niestety szybko znowu dała znać o sobie przeklęta intonacja i precyzja. Szkoda. Ale znakomitym muzykiem jest Magdalena Rzechowska, i te nuty zagrane pięknie będą dla mnie trudne do zapomnienia. „Prześwit” – boleśnie głęboki emocjonalnie, wręcz wstrząsający – niesamowite przestrzenie młodzi ludzie potrafią odkrywać w nowej muzyce, dając słuchaczom niezapomniane artystyczne przeżycia. Oby więcej takich wykonań.
~ Katarzyna Duda
SHIBAUCHI Moyuru
Śpiewnie rozpoczęła Japonka swój występ – zupełnie inna koncepcja estetyki telemannowskiej niż u poprzedników, ale jakże piękna, bogata w kulturę brzmienia i subtelną kontrolę czasu. Okazuje się, że przy dzisiejszej dopuszczalnej wielowariantowości estetycznej każda opcja ma szansę się wybronić, byleby tylko była przedstawiona w sposób logiczny. Kolejny Telemann wart najwyższej uwagi – pozostaje mieć nadzieję, że polscy uczniowie klas skrzypiec korzystają z uprzejmości Organizatorów Konkursu i dobrodziejstwa internetu, i gremialnie oglądają transmisję przesłuchań konkursowych. Dobrze czasami posłuchać, jak różnie i pięknie można zagrać utwory, które w końcu są stałym elementem repertuaru młodych skrzypków. Dużo muzyki było w Kaprysie nr 24 Paganiniego. Moyuru Shibauchi pewnie rozprawiła się z trudnościami technicznymi, wykorzystując każdą okazję do pokazania pięknej frazy. Czy niedociągnięcia intonacyjne są warte wspomnienia? Zawsze i niezmiennie. „Chant du bivouac” Wieniawskiego – zadziorny, dowcipny, kolorowy. Z wielką swobodą grała uczestniczka ten kaprys, porywając słuchaczy tanecznością muzyki. W utworze obowiązkowym Moyuru Shibauchi swobodnie kształtowała ofensywną ekspresję – nachalnie niepokojący był ten „Przedświt”, pozostawiający u słuchacza podskórny wzburzenie.
~ Katarzyna Duda
SUSKA Adam
Prawdziwie piacevolmente wykonał dwudziestoletni Adam Suska pierwszą część 8 Fantazji Telemanna, po której nastąpiło niewymuszone, lekkie spirituoso w kolejnej części utworu. A na zakończenie śpiewne, delikatne allegro. To wykonanie będzie kolejną pozycją do listy moich „ulubionych Telemannów” z przesłuchań konkursowych. Młody skrzypek wykonał następnie arcytrudny Kaprys nr 4 Paganiniego z powodzeniem rozwiązując techniczne „zagadki”. Zawsze z wielką niecierpliwością wyczekuję na te wyżyny techniki skrzypcowej, chcąc jednocześnie usłyszeć muzykę, która tam niezaprzeczalnie jest, i to w dużych ilościach. Adam Suska nie zawiódł pod tym względem moich oczekiwań. 7 Kaprys z opusu 10 Henryka Wieniawskiego zaprezentował młodego skrzypka jako muzyka znajdującego w każdej nucie bezmiar emocji, nieco przeważający nad oczekiwaną precyzją. Interpretacja, w której przedstawił interesujące pomysły na kształtowanie dynamiki być może wykracza poza standard wykonawczy, ale muszę przyznać, że posiada niezaprzeczalny urok. „Przedświt” był wciągający słuchacza bez reszty – jak trzymający w napięciu znakomity film o gęstej fabule. Ani na sekundę wykonawca nie pozwolił odejść uwadze odbiorców. To piękne, kiedy młody człowiek w każdym dźwięku potrafi zawrzeć tak wiele treści, a jednocześnie buduje przemyślaną strukturę utworu.
~ Katarzyna Duda
ŚWICA Jacek
29 – letni polski skrzypek rozpoczął swój występ od 12 Fantazji Telemanna, granej z wyraźnym „barokowym” zacięciem, ale niestety nie ustrzegł się przed drobnymi niekonsekwencjami interpretacyjnymi. Brakowało horyzontalnego kształtowania figur retorycznych – zbytnie wertykalizowanie poszczególnych wartości uczyniły interpretację „przysadzistą”. Dryfowanie w kierunku wykonawstwa historycznego nie powinno oznaczać rezygnacji z kształtowania logicznej struktury dzieła. Nieco przeszkadzały w odbiorze dzieła niedociągnięcia intonacyjne. Kolejno wykonany 23 Kaprys Paganiniego nie po raz pierwszy dał się poznać jako utwór, który lubi być zdradliwy intonacyjnie. A tak chciałoby się usłyszeć więcej czystych oktaw…. W środkowej sekwencji dzieła wróciła nadzieja – obudziły się emocje w muzyce, ale po chwili jakby młody muzyk wystraszył się własnej biegłości. Kolejne oktawy……., a później już było tylko lepiej. W „Chant du bivouac” Henryka Wieniawskiego Jacek Świca pokazał swobodę wypowiedzi muzycznej – to był pierwszy, ale nie ostatni jasny punkt tej prezentacji konkursowej. „Przedświt” był pełen kolorów, z wyraźnie zarysowaną ideą interpretacyjną. Usłyszeliśmy dojrzałego, ukształtowanego artystę, umiejętnie dobierającego środki wyrazu muzycznego. Jak ocenić taki występ? To już (na szczęście) zadanie znakomitego Jury Konkursu.
~ Katarzyna Duda
TABOR Karol
Pierwszy uczestnik wieczornej, ostatniej sesji pierwszego dnia przesłuchań I etapu Konkursu rozpoczął swój występ od utworu obowiązkowego. Niestety niewątpliwie interesująca idea interpretacji dzieła przegrała ze słyszalnymi oznakami stresu estradowego. Następnie Karol Tabor przeszedł płynnie do kolejnej pozycji repertuaru konkursowego – Kaprysu „La Vélocitè” Henryka Wieniawskiego. Nieco mało czasu dawał sobie wykonawca pomiędzy kolejnymi utworami. Czasami warto poszukać w ciszy idei estetyki odmiennej od tej, którą zawarło się w przed chwilą zagranym utworze. Powinien być czas na koncentrację, czas na uspokojenie zbyt szybko bijącego serca, wreszcie czas na odnalezienie chęci grania pięknej muzyki. Wszystkich tych elementów nieco brakowało w występie Karola Tabora. Kaprys Paganiniego nadszedł również zbyt szybko. W ostatnim utworze I etapu – 5 fantazji Telemanna uczestnik jakby na chwilę „odetchnął” muzyką.
~ Katarzyna Duda
WIELIŃSKI Miłosz
Miłosz Wieliński rozpoczął występ od 6 Fantazji Telemanna, w której zdecydował się wybrać wariant prostoty brzmienia – wydaje się, że nieco przeinwestował na niekorzyść zróżnicowania części utworu, frazowania, kolorystyki, etc. Ta muzyka wymaga więcej słyszalnej wrażliwości wykonawcy na dźwięk, mającej przełożenie na właściwe kształtowanie wszystkich elementów dzieła. Kolejne części mają na tyle charakterystyczne didaskalia, że znalezienie odpowiednich wartości różnicujących nie powinno przysparzać problemu. Taka interpretacja – jak wykonanie Miłosza Wielińskiego – może słuchacza nieco znużyć. Wykonane następnie kaprysy Paganiniego i Wieniawskiego są w pierwszych etapach większości konkursów skrzypcowych w Polsce i na świecie, i stanowi to nie lada wyzwanie dla młodych skrzypków, starających się połączyć mistrzostwo techniczne z wcale niełatwą warstwą wyrazową – zmagania uczestnika z tymi wymagającymi utworami nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Intonacja mogłaby być bardziej precyzyjna, a jak wiemy jest to warunek sine qua non poprawnego wykonania. Warstwa wyrazowa wyraźnie przegrywała z trudnościami technicznymi. „Przedświt” wreszcie pokazał muzykalność i głębię interpretacji Miłosza Wielińskiego. Na to właśnie czekaliśmy.
~ Katarzyna Duda
WILEWSKA Gaja
Zaledwie szesnastoletnia Gaja Wilewska rozpoczęła prezentację konkursową od 4 Fantazji Telemanna: prosto, naturalnie, dojrzale. Grała z kulturą brzmienia, umiejętnie oddając wszelkie istotne szczegóły dynamiczne i artykulacyjne, a jednocześnie nie gubiąc się w strukturze dzieła. Znakomicie połączyła elementy estetyczne tworząc interpretację, w której największe wrażenie robiła niewątpliwa celowość użytych środków. Wielki potencjał posiada młoda skrzypaczka – tak dojrzałej gry nie słyszy się codziennie. Brawa dla pedagoga. Występ na jednym z najważniejszych polskich konkursów skrzypcowych musi być zapewne dużym obciążeniem dla tak młodej osoby – w kaprysie Wieniawskiego dało się wyczuć nieco nerwowego rozedrgania. Ale Gaja Wilewska to dziewczyna waleczna, dysponująca również znakomitymi predyspozycjami technicznymi – oczywiście odpowiednio oszlifowanymi – kaprys zdecydowanie należał do udanych. „Przedświt” za to dał słuchaczom silne emocje – Wilewska nie „odpuściła” napięcia muzycznego w ani jednym dźwięku. Słowa uznania należą się za wnikliwe podejście do tekstu, w szczególności za realizację niuansów dynamicznych. Ostatni utwór – Paganini: dobra energia i wirtuozowskie zacięcie. Czasami nawet zbyt wirtuozowskie – widać, że uczestniczka pomimo dojrzałości od czasu do czasu gra rozbrykaną młodością. Trochę szkoda środkowej, oktawowej sekwencji, ale kto jest bez grzechu…
Gaję Wilewską pewnością będę obserwować w najbliższych latach – z pewnością nie raz jeszcze bardzo pozytywnie mnie zaskoczy.
~ Katarzyna Duda
WILGA Sławomira
Jedna z najbardziej utytułowanych polskich uczestników Konkursu rozpoczęła swój występ – jak większość młodych skrzypków w I etapie Konkursu – od Fantazji Telemanna. Sławomira Wilga to artystka pełna ekspresji tak w dźwięku, jak i w ruchu – to czyni jej interpretację kompletną z każdej strony. Oczywiście kiedy rozmawiamy o ekspresji – a w tym przypadku emocje naprawdę są niezwykle silne – sądów może być tyle co sądzących. Sławomira Wilga z jej nietuzinkową emocjonalnością muzyczną jest bez wątpienia zjawiskiem, obok którego nie można przejść obojętnie. Niezależnie od tego, czy słuchaczowi muzyka Wilgi się podoba, czy też nie, zawsze będą to odczucia intensywne, bowiem nie pozwala ona odbiorcom swojej sztuki na zdystansowaną konstatację. Po Telemannie, gdzie każda sekunda czasu była przepełniona muzyką, przyszła kolej na Kaprys nr 4 Paganiniego, oraz nie mniejsze wyzwanie w postaci „Le Staccato” Wieniawskiego. I mieliśmy okazję usłyszeć w tych niezwykle wymagających miniaturach skrzypaczkę umiejętnie korzystającą ze sprawności technicznej, która również tu nie przykryła ogromu jej muzykalności. Ale jak z kaprysami jest – każdy wie: nadmiar emocji potrafi czasami niekorzystnie wpłynąć na precyzję wykonania. Na zakończenie wybuch emocji w „Przedświcie” (granym z pamięci). I znowu Sławomira nie pozostawiła słuchaczy obojętnymi, stawiając tym razem na interpretację niezwykle dynamiczną. Była intensywność skrajnych emocji, był czas, słowem – była muzyka. Dużo muzyki.
~ Katarzyna Duda
BIAŁOSTOCKA Wiktoria
Nieco melancholijnie rozpoczęła swój występ ostatnia uczestniczka pierwszego dnia przesłuchań I etapu Konkursu. Delikatne ozdobniki nie zakłócały prostoty pierwszej części Fantazji Telemanna, a w kolejnych ogniwach dzieła Wiktoria Białostocka ze swobodą operowała retoryką myśli muzycznych – jej gra jest bardzo komunikatywna, a zamysł interpretacyjny czytelny. Była to trzynasta już dzisiejszego dnia Fantazja Telemanna, zupełnie inna niż wykonywane przez poprzedników, a jednak na swój niepowtarzalny sposób interesująca. Następny utwór – Kaprys nr 7 Paganiniego rozpoczął się pięknie poprowadzoną frazą. Dziwna sprawa – słuchając oktaw zawsze z tyłu głowy ma się oczekiwanie na przygody intonacyjne, a właściwie nadzieję, że takowe nie nastąpią – w tym przypadku akurat szczęśliwie nie było ich zbyt wiele. Dalsze elementy wirtuozowskie będąc bardzo dobrze wykonane, stanowiły integralną część „muzycznej” całości utworu – to całkiem spora trudność: zachować równowagę pomiędzy elementem wirtuozowskim i wyrazowym, a musimy pamiętać, że Kaprysy Paganiniego to „kawał” dobrej muzyki. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia usłyszeliśmy Kaprys op. 10 nr 3 Wieniawskiego – rzadko wybierany przez skrzypków z powodu wyjątkowych trudności technicznych. Brawo dla Wiktorii za podjęcie wyzwania i brawo za arpeggia, i piękną frazę, wyłaniającą się z pochodów dwudźwiękowych. Zalewski (z pamięci) pełen żaru, z wyraźną intencją muzyczną – bardzo dobrze młoda skrzypaczka odczytała niełatwy tekst utworu (ten nutowy, i ten pomiędzy). Była to intensywna emocjonalnie interpretacja, pięknie kończąca pierwszy dzień przesłuchań konkursowych.
~ Katarzyna Duda