Karolina Gutowska
Drugi koncert z cyklu „Mistrz i uczeń” odbył się w sali Nałęczowskiego Ośrodka Kultury 9 sierpnia. Pierwszą część wieczoru stanowiły jak zwykle występy uczestników kursu i ze względu na ich małą liczbę zakończyła się ona stosunkowo szybko. Rzeczonym mistrzem, a właściwie mistrzynią była tego wieczoru Magdalena Rezler – polska skrzypaczka działająca obecnie głównie w Niemczech i Szwajcarii, uczennica m.in. Tadeusza Wrońskiego, ceniona zarówno za swoją działalność solową, jak i kameralną oraz pedagogiczną, laureatka a później także członkini jury wielu renomowanych konkursów skrzypcowych na świecie. Program recitalu obejmował dwa kontrastujące z sobą dzieła – Sonatę na fortepian i skrzypce G-dur op.30 nr 3 Ludwiga van Beethovena oraz Cadenzę na skrzypce solo Krzysztofa Pendereckiego.
Dzieło jednego z trzech klasyków wiedeńskich to utwór o charakterze wybitnie kameralnym. Sukces jego wykonania zapewnić może tylko odpowiednia współpraca pomiędzy skrzypkiem a pianistą, których partie są równoważne i z pewnością nie spełniają relacji solista-akompaniator. Tego wieczoru od razu dało się zauważyć ogromne doświadczenie na polu muzyki kameralnej zarówno mistrzyni jak i towarzyszącego jej Krzysztofa Staniendy – ich kolektyw działał bez zarzutu budząc na widowni poczucie, iż słucha się jednego „organizmu”. Gra polskiej skrzypaczki wyróżnia się na tle współczesnych tendencji do ostrego, a nawet agresywnego stylu wykonawczego. Jest ona jego totalnym przeciwieństwem – charakteryzują ją wdzięk, elegancja, lekkość oraz szczególne zwracanie uwagi na jakość dźwięku. Na podkreślenie zasługuje ostatnia, III część Sonaty, wykonana z niesamowitą precyzją artykulacyjną przez obydwoje artystów. Kolejnym punktem wieczoru była wspomniana już Cadenza. To dzieło pełne kontrastów i napięć, gdzie poza trudnościami technicznymi w szybszych przebiegach najważniejszym celem do osiągnięcia jest zbudowanie formy utworu, tak by od początku do końca tworzyła ona jedną całość. I tu elegancki styl skrzypaczki był miejscami już za bardzo „uładzony” – momentami czekało się na jeszcze większą kulminację dynamiczną lub bardziej podkreślony rytm, nawet jeśli dziać by się to miało kosztem pięknego dźwięku. Recital został jednak bardzo pozytywnie przyjęty przez publiczność i na pewno stanowił okazję do obserwacji jak wspaniałym warsztatem wykonawczym operuje Magdalena Rezler.
Karol Furtak
Sekretarz SPAM oddz. Lubelski
We wtorek, na scenie Nałęczowskiego Ośrodka Kultury wystąpił Kolejny Mistrz, a właściwie Mistrzyni. W gronie pedagogów Kursu, jest jedyną kobietą, absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie w klasie profesora Tadeusza Wrońskiego i profesora Stanisława Kawalli. Wielokrotnie nagradzana na licznych konkursach (między innymi w Paryżu i Londynie) zarówno jako skrzypek solista, jak i jako kameralistka, rozpoczęła karierę w Europie, Stanach Zjednoczonych i Azji, dokonując także wielu nagrań płytowych. Mowa oczywiście o Magdalenie Rezler, która aktualnie związana jest jako pedagog z Hochschule für Musik we Freiburgu. Dzięki organizatorom konkursu nadarzyła się możliwość podziwiania jej kunsztu i wrażliwości, właśnie w Nałęczowie, gdzie wykonała Sonatę G-dur op. 30 nr 3 Ludwiga van Beethovena i Cadenzę na skrzypce solo.
Krzysztofa Pendereckiego. Zanim jednak wystąpiła jako Mistrz koncertu, swoje interpretacje prezentowało czworo uczestników Kursu. Znany już nałęczowskiej publiczności ze swojego poniedziałkowego występu, Wiktor Lisowicz, zagrał tym razem Marche Miniature Viennoise Fritza Kreislera. Chwilę później nastąpił czas na ukłon w stronę Bacha, którego pierwszą część Sonsaty g-moll na skrzypce solo (w katalogu dzieł kompozytora nr 1001) wykonała Paulina Kharchenko. Khungwa Park zaprezentowała z kolei dwie pierwsze części Sonaty e-moll nr 21, KV 304 Wolfganga Amadeusza Mozarta. Ostatnim z wytypowanych przez jurorów uczestnikiem biorącym udział w koncercie była Yeva Volkova, która na tę okazję przygotowała Introduction et Rondo Capriciosso op. 28 Camilla Saint – Saënsa. Solistom, przy fortepianie towarzyszyli pianiści zaangażowani w Kursu – Robert Morawski i Krzysztof Stanienda. Po tych krótkich prezentacjach młodych, acz niejednokrotnie bardzo doświadczonych, adeptów wiolinistyki przyszła kolej na Magdalenę Rezler. Doświadczona skrzypaczka wykonała pierwszy utwór z towarzyszeniem Krzysztofa Staniendy, pianisty, który mimo młodego wieku, niejednokrotnie udowodnił swoją muzykalność i doświadczenie sceniczne. To właśnie doświadczenie zadecydowało o powodzeniu interpretacji utworu tak znanego jak trzecia sonata z opusu 30 Beethovena. W dziełach Beethovena, jedną nogą klasycznych w swej budowie, drugą zaś stawiających odważny krok w rozbudowaną hermeneutykę epoki romantyzmu, to świadomość wykonawcza decyduje o randze artystycznego przedsięwzięcia. Część pierwsza, tradycyjnie utrzymana w formie sonatowej, już od pierwszych dźwięków udowadnia, że fortepian pełni tu rolę równie istotną, co skrzypce. Pierwszy temat, jak to zwykle u Beethovena, dający energetyczny impuls do rozwoju dynamicznego całego ustępu, zabrzmiał z emocjonalną siłą połączoną z dynamicznym stonowaniem. Dopiero kolejne efekty pracy tematycznej, jaką podjął tu kompozytor były okazją do ukazania różnych obliczy beethovenowskiej energii. Efekt ten jest zasługą zarówno Rezler, która w nawet najdrobniejszy motyw muzyczny potrafi tchnąć muzycznego ducha, jak i Staniendy, który wyjątkowo sugestywnie przejmował od niej kolejne frazy, muzykując z beethovenowskimi tematami, frazami i motywami. Dynamiczne niuanse, tak doskonale artykułowane przez skrzypaczkę, dały zalążek do zabawy z dynamiką partii fortepianu, która dopełniła beethovenowski kunszt kompozycyjny. Pokazy tematów, wyraziście podawane słuchaczowi są wynikiem starannego dbania o ukazanie formalnej logiki kompozycji, tak ważnej w dziełach Beethovena. W części drugiej zdecydowanie interpretacji ustąpiło nieco na rzecz ukazania łagodności tego ustępu. Rzadko u Beethovena spotykane ciepło tchnięte w ten pieśniowy fragment zyskało, dzięki muzycznej erudycji Rezler, tak wielu barw i odcieni, że pochłonęłoby niemal każdego wrażliwego na muzykę słuchacza. Odczucie to, starał się intensyfikować Stanienda, przejmując kolejne motywy partii skrzypiec, a to zadanie nie było łatwe, biorąc pod uwagę stan techniczny dostępnego instrumentu. Pokazem jednak pomysłowości i doskonałości interpretacyjnej była jednak dopiero część trzecia, przypominająca rondo, jednak skoncentrowana w zasadzie na dwóch motywach – szybkim, szesnastkowym i na kolejno repetowanych dźwiękach. W szybkich przebiegach zarówno skrzypaczka, jak pianista wykazali się nienaganną biegłością techniczną, realizując wszystkie dźwięki z efektowną artykulacją. Jednak najbardziej te repetowane motywy utkwiły w pamięci słuchacza, gdyż podawane z coraz to intensywniejszą wyrazowością budowały narrację całej, niezbyt rozbudowanej części. Zaprezentowany później utwór Pendereckiego był jedynie potwierdzeniem umiejętności i muzycznej wrażliwości Magdaleny Rezler. Specyficzny język dźwiękowy tego najbardziej znanego, współczesnego polskiego kompozytora, także opiera się na energetycznych impulsach, pojedynczych dźwiękach, które kształtują niemal całą kompozycję. Cadenza na skrzypce solo udowodniła słuchaczom niezwykłe wyrafinowanie interpretacyjne drzemiące w solistce. Z kamiennym wręcz spokojem, wykonała ona każdą zapisaną nutę w sposób niezwykle afektywny. Prowadzenie frazy, za każdym kolejnym razem intensywniejszej, bardziej nasyconej brzmieniem w połączeniu z niebanalnymi rozwiązaniami kompozytorskimi Pendereckiego zaowocowało bogatą paletą doznań artystycznych. Skupienie na eksponowaniu dysonansów i specyficznych dla skrzypiec efektach brzmieniowych to już tylko wisienka na torcie, dodająca animuszu wykonawcy, który w tym utworze musiał sprostać wielu technicznym trudnościom wykonawczym. Magdalena Rezler zaprezentowała się na wtorkowym koncercie jako artysta pełen energii, dystynkcji, muzykalności i wrażliwości. Co istotne, zdołała pokazać, że ze zdumiewającą wręcz efektownością radzi sobie zarówno z repertuarem klasycznym, jak i zupełnie współczesnym. W przypadku artystów tak cenionych za swoje doświadczenie, cieszy fakt, że każdy kontakt z muzyką na żywo w ich wykonaniu jest potwierdzeniem ich talentu.